Zaledwie kilometr od plaży znajduje się dzielnica Cabanyal, w której możesz zjeść w otoczeniu valencianos, odkryć prawdziwe gastronomiczne perełki i wybrać lokale z wielką łatwością zgodnie z zasadą Klient-Rynienka-Wystrój!
Do tego urzecze Cię architektura, poczujesz klimat Walencji, niekoniecznie tak zadbany jak w centrum miasta. Ta dzielnica chwyciła mnie za serce! Tu miejscowi wystawiają krzesła na chodniki, ba! nawet fotele! i rozprawiają z sąsiadami. Tu znajdziesz lokale, w których często nie tylko nie ma menu po angielsku, ale nie ma menu w ogóle, a na tablicy znajdują się jedynie propozycje w języku walenckim. Oczywiście są też urocze miejsca posiadające menu w języku angielskim (nie ja pierwsza podbiłam tę dzielnicę ;-).
Pamiętaj, że w Walencji obowiązują dwa języki urzędowe: hiszpański (kastylijski) i kataloński (w statucie noszący nazwę walenckiego). Na przykład nazwy ulic czy menu w lokalnych barach znajdziesz w dwóch językach. Każdy doskonale rozmawia w kastylijskim.
Wracając do jedzenia. Do Casa Montaña (Carrer de Josep Benlliure, 69) trafiłyśmy w poniedziałek, w porze obiadowej. Przemiła pani zarezerwowała nam stolik na za 30 minut. To wystarczający czas, aby przejść do drugiej części lokalu na kieliszek wina, albo skoczyć do sąsiedniej Bodegi Anyora (Carrer d’en Vicent Gallart, 15) w której mają bardzo dobry wybór lokalnych win.
Na lunch w Montaña polecam skosztowanie wyjątkowych małży Clóchinas – wyjątkowych, bo hodowanych tylko w walenckich wodach. Sezon na Clóchinas rozpoczyna się w maju i kończy w sierpniu. Podobno walenckie mięczaki przewyższają w smaku te galicyjskie i francuskie okazy. Także spiesz się, bo mało czasu zostało, aby przekonać się czy to nie plotka!
Do clóchinas zamów boskie hiszpańskie pomidory w oliwie.
Gubiąc się w zaułkach opisywanej dzielnicy natrafisz na intrygujący (patrz zdjęcie poniżej!) bar La Paca (Carrer del Rosari, 30).
Wstąp tu na tapas. Mają kilka propozycji wypisanych na tablicy. m.in. arcy pyszną roladę kozią z marmoladą pomidorową, fluorescencyjnie zieloną sałatkę z alg, trochę mięsa, znajdzie się też jakaś sardynka i nawet hummus.
A Ty jakie lokale polecasz w dzielnicy Cabanyal?